niedziela, 7 września 2014

Rozdział 1

Po zajęciach jak zwykle podjechał po mnie tata. Wsiadłam do auta i przywitałam się z ojcem poprzez buziaka w policzek.
- Hej tata.- powiedziałam rzucając torbę na tylne siedzenia.
- Jak w szkole?- kolejne rutynowe pytanie.
- W porządku.- skłamałam. Nie będę go martwić.
- Tak sobie pomyślałem...- powiedział wyjmując z kieszeni 50$.- To nie dużo, ale zawsze coś.
- Nie tato, nie przyjmę tego.
- Przyjmiesz.
- Ja...
- Jestem zachwycona.- dokończył za mnie i wcisnął mi do ręki pieniądze.
- Jestem zachwycona.- powtórzyłam.- Dziękuję.- gdy odjeżdżaliśmy zobaczyłam, że na schodach stoi on. Niepewnie pomachałam mu ręką lecz nie odpowiedział. Debilka. Co ja sobie myślę. Raz rozmawialiśmy. To nie znaczy, że jest moim przyjacielem od serca.
- Skoro już dałeś mi te pieniądze mógłbyś zawieźć mnie do centrum handlowego? Wrócę autobusem. Nie po 20. Obiecuję.- powiedziałam na jednym wdechu odpowiadając na jego wszystkie niezadane pytania. Zrezygnowany spojrzał na mnie.
-No dobrze...- powiedział. Parę minut później byliśmy na miejscu. Pożegnałam się z ojcem i weszłam do budynku. Zaszłam do niedrogich sklepów, ale myślę, że kupiłam sobie naprawdę fajne rzeczy. Okulary, torbę, szorty i delikatną bluzkę. Wychodząc ze sklepu spojrzałam na samochód stojący naprzeciw. O maskę opierał się Justin. Podejść czy ominąć? Raz kozia śmierć jak to się mówi. Gdy byłam parę metrów od niego nasze spojrzenia się spotkały. On przygryza wargę czy mi się wydaje? Idź Brooklyn ty i ta twoja wyobraźnia.

- Czcz... Cześć.- wyjąkałam.
- Brooklyn, tak?- pokiwałam energicznie głową. Zaraz zaraz... on nie pamięta mojego imienia? Niech nie myśli, że ja je pamiętam.
- A ty... Jarred? Nie mylę się prawda?- ścisnął usta w cienką linię, po czym spuścił głowę śmiejąc się.
- Justin.
- Mój błąd.- powiedziałam i zawróciłam się kręcąc głową. Co to w ogóle było? Jaka ze mnie idiotka.
- Podwieźć cię?- usłyszałam za sobą. Odwróciłam się.
- Mmnie?- na moje słowa podniósł brwi do góry i pokiwał głową. Zrobiłam wielkie oczy i chyba ktoś właśnie zbierał moją szczękę z ziemi. Jezu Brook jak ty wyglądasz ogarnij się.- Em... jeśli chcesz to tak, czemu nie.- powiedziałam niby obojętnie. Otworzył mi drzwi a ja z udawaną gracją wsiadłam do środka. Jechaliśmy dosyć szybko, ale oczywiście się nie bałam.
- Wiesz, że łamiesz przepisy?
- Rozluźnij się.- powiedział patrząc na mnie, po czym puścił mi oczko.
- Ppowinieneś raczej patrzeć na drogę.
- Wątpisz w moje umiejętności?- spytał cały czas patrząc mi w oczy.
- Nie?- to było bardziej pytanie niż odpowiedź. Niespodziewanie Justin położył dłoń na moim udzie. Dopiero wtedy jego wzrok wrócił na drogę. Jezus jego ręka, na moim udzie! Niech ją zabierze co on myśli. W tamtej chwili nie wiedziałam, że jeszcze w przyszłości będę go błagać o ten dotyk.
- Em... to ten. Jak ci się podoba nasza szkoła?- spytałam przerywając krępującą ciszę.
- Jest okej.- powiedział jednocześnie jeżdżąc opuszkami palców po moim udzie. Przycisnęłam torby z ubraniami do piersi i głośno wypuściłam powietrze. 
- To dziękuję.- powiedziałam, gdy zaparkował pod moim domem.
- Nie ma sprawy.- pokiwałam głową zaciskając usta w cienką linię. Chłopak pochylił się i spojrzał na mój dom.- Nikogo nie ma?
- Eee..- spojrzałam w okna.- Tata jest pewnie w pracy.
- Zazdroszczę ci, że mieszkasz na wybrzeżu.
- Tak. W lato jest naprawdę super, ale w zime strasznie wieje.- powiedziałam uśmiechając się szeroko.- Em, chcesz wejść? Po drugiej stronie domu jest plaża, mogę ci pokazać.- na moje słowa Justin spojrzał na zegarek.
- Może innym razem mała.- i nie wiem czemu, ale mój uśmiech automatycznie znikł.
- Spoko, nie ma sprawy. To cześć.- gdy już miałam wyjść złapał mnie za łokieć i przyciągnął do siebie. Nasze twarze dzieliło jakieś 10 centymetrów. Zaczęłam głęboko oddychać.
- Zmieniłem zdanie.- powiedział, po czym się uśmiechnął.
- Okej. To chodź.- odpowiedziałam i wysiadłam z samochodu. Gdy podeszliśmy do drzwi uświadomiłam sobie, że zapomniałam kluczy.- Kurde.- powiedziałam cicho opierając czoło o drzwi.
- Co jest?- powiedział kładąc dłoń w dole moich pleców.
- Nie mam kluczy.- powiedziałam patrząc na niego kątem oka na co się zaśmiał- Bawi cię to?
- Spokojnie, otworzę.- i już go nie było. Wskoczył do budynku przez otwarte okno a ja patrzyłam na to wszystko z szeroko otwartymi oczami. Chwilę później usłyszałam zgrzyt zamku i już byłam w domu.
- Eee.- tylko tyle udało mi się wydusić.
- Czasami sam tak wchodzę do siebie, też często zapominam kluczy.- wyjaśnił szybko.
- Okej. Poczekaj tu ja pójdę się tylko przebrać.- powiedziałam na co pokiwał głową. Złapałam torbę do ręki i pobiegłam na górę. Wbiegłam do pokoju i weszłam do garderoby. Wybrałam jakieś zwykłe leginsy a do tego nałożyłam najzwyklejszy szary t-shirt. Zdjęłam moje luźne spodnie, dżinsową zieloną kurtkę i czarny podkoszulek. Już miałam zakładać bluzkę gdy poczułam dotyk. Delikatne palce muskały moją skórę ramion a usta pieściły szyję. Cała się spięłam. Nigdy nie miałam takiego kontaktu z mężczyznami. Justin odwrócił mnie do siebie przodem i delikatnie się uśmiechnął. Chwycił moją twarz jedną ręką a drugą zjechał na moje udo, które po chwili podniósł do góry tak, że moja noga oplotła jego talię. Stałam jak sparaliżowana i poddawałam się jego dotykowi. Powoli zbliżył się do mnie a jego usta wylądowały na moich. Delikatnie musnął moje wargi z każdą chwilą dodając temu pocałunkowi namiętności.


W pewnym momencie otworzyły mi się w oczy i zdałam sobie sprawę, że stoję przed chłopakiem, którego znam ledwie kilka dni praktycznie naga. Oderwałam się od niego.
- Musisz już iść.- powiedziałam szybko nakładając ubranie.
- Przepraszam Brook, nie chciałem żeby to tak wyglądało. Naprawdę przepraszam. Chcę ci pomóc.- zaczął się szybko tłumaczyć.
- Pomóc?
- Z tymi dziewczynami, żebyś mogła być sobą, żeby ludzie zobaczyli jaka jesteś naprawdę. A te suki ci to uniemożliwiają.
- Radze sobie, nie potrzebuję twojej pomocy a teraz wyjdź.- zignorował moje słowa. Podszedł do mnie i przytulił.
- Naprawdę przepraszam. Będziemy się przyjaźnić, dobrze?- położyłam dłonie na jego klatce piersiowej i chłonęłam jego zapach. Zachowanie bruneta jest co najmniej dziwne, ale widzę potencjał w tej przyjaźni.
- Dobrze...- po paru minutach odwzajemniłam przytulenie. Czułam się dziwnie z tą propozycją przyjaźni. Nie wiem, czułam się... zawiedziona? Nie na pewno nie.

*~*~*~*

Rano obudziłam się w świetnym humorze. Przeciągnęłam się i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic po czym skorzystałam z porannej toalety. Wzięłam z kosmetyczki puder, róż i tusz do rzęs. Zrobiłam sobie delikatny makijaż, po czym zeszłam na dół do kuchni. Pocałowałam tatę w policzek i nalałam sobie kawy. Usiadłam obok niego przy blacie. Wzięłam z dużego talerza dwie kanapki z szynką i ogórkiem. Odkąd mama odeszła jest między nami bardzo dziwnie. Mało rozmawiamy a jak już to zawsze o szkole lub co zrobić na obiad. Tata bardzo się zmienił, już nie jest tak jak dawniej. Wcześniej często się śmiał, żartował a teraz? Nawet nie wychodzi ze znajomymi. Pamiętam, że był tak roztrzęsiony śmiercią mojej rodzicielki, że przesz kilka miesięcy do nikogo się nie odzywał. Mama zawsze była dla nas taką ostoją. Pomagała nam, wspierała a co najważniejsze kochała takimi jakimi jesteśmy. Zawsze jedliśmy śniadanie w ciszy dlatego zaskoczyło mnie, gdy tata zaczął rozmowę.
- Mieliśmy wczoraj gościa?- spytał.
- Czemu pytasz?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie popijając przy okazji kawę.
- Widziałem dwa kubki w zlewie.- powiedział uśmiechając się.
- Kolega z szkoły.
- Kolega?- powiedział zaskoczony.
- Tak.
- Poznam go?
- Może kiedyś.- powiedziałam wstając od wysepki. Włożyłam naczynia do zlewu i pobiegłam na górę. Ubrałam na siebie wczoraj kupione ubrania i szybko zbiegłam na dół. Oparłam się o ścianę i nałożyłam buty.
- Poczekaj to cię podwiozę.- powiedział tata kończąc kanapkę.
- Nie dzięki, Justin mnie zabierze. Cześć!- krzyknęłam i zbiegłam po schodach. Przywitałam się z brunetem poprzez pocałunek w usta co mnie zaskoczyło, no ale w końcu wszyscy przyjaciele tak robią. To normalne... chyba. Jechaliśmy w ciszy, jednak miałam wiele do powiedzenia.
- Zapomnijmy o tym co zdarzyło się, dobrze?- powiedziałam cicho.
- Jestem za.- odpowiedział delikatnie się uśmiechając.
- To co masz pierwsze?- szepnęłam zmieniając temat.
- Chyba angielski a ty?
- Angielski.- odpowiedziałam szczerząc się.
- Fajnie.
- Fajnie.- powtórzyłam jednocześnie kiwając głową. Po paru minutach podjechaliśmy na szkolny parking. Gdy wysiedliśmy z auta wszystkie spojrzenia zwróciły się w naszą stronę.
- Czemu wszyscy się tak na nas gapią?- spytałam cicho.
- Na ciebie.- odszepnął jednocześnie się śmiejąc.
- Czemu?
- Bo pięknie wyglądasz.

*~*~*~*

- Cześć.- powiedział przyciągając mnie do swojego torsu.- O której kończysz?
- Za dwie godziny a ty?
- W zasadzie to już skończyłem.
- Aha...
- Podjechać po ciebie jutro?
- Mhm jeśli możesz.
- To będzie czysta przyjemność.- powiedział udając mój głos.
- Ha ha ha.
- To do jutra.- szepnął, po czym pocałował mnie w czoło.
- Do jutra.- powiedziałam raczej do siebie niż do niego. Po chwili poczułam mocny uścisk na ramieniu.
- Fagasa sobie znalazła nasza szkolna wieśniara.
- Ej frajerze! Zostaw ją!- chłopak już leżał na ziemi a na nim okładający go Justin.

To działo się za szybko jeszcze kilka dni temu moje życie było zupełnie spokojne, wręcz nudne a dziś? Dziś nie mogłam uwolnić od niego myśli, bo cały czas siedział mi w głowie. Pragnęłam jego dotyku, słów a nawet spojrzenia. Byłam na niego cholernie zła. Czułam się wykorzystana. Lecz jakaś część mnie pragnęła by to trwało. By Justin był obok.



Hejka, no i oto pierwszy rozdział... jak Wam się podoba? Piszcie proszę propozycje na następny rozdział. Co byście chcieli w nim przeczytać, jak miałby się zachowywać Justin i Brooklyn. Ogólnie Wasze pomysły... byłabym bardzo wdzięczna.