Nazywam się Brooklyn Holbrook i chodzę do liceum. Moja historia, którą wam opowiem zaczyna się pierwszego dnia szkoły.
- Pa tato!- krzyczę wybiegając z samochodu jak zwykle spóźniona. W dłoniach przyciśnięte do piersi trzymam wypracowania na angielski i inne materiały. Plecami popycham drzwi i wchodzę do szkoły. W pośpiechu wyjmuję z tylnej kieszeni spodni kartkę z rozpiską. Sala numer 108. Okej. Biegnę po schodach na trzecie piętro i jak pies z wywieszonym językiem wbiegam do klasy. Wszystkie oczy zwrócone w moją stronę. Mmmm zajebiste uczucie. Speszona spuszczam głowę w dół i idę na swoje miejsce.
- Przepraszam.- mamroczę mijając nauczyciela.
- Panna Holbrook jak zwykle po czasie. Myślałem, że przepracowaliśmy to rok temu...- powiedział sięgając po czerwony papierek.- Po lekcjach na stołówce.- wręczył mi karteczkę.- Tylko się nie spóźnij.- dodał wturując śmiechom w klasie. Siadam na krześle i z niecierpliwieniem czekam na koniec zajęć. Wraz z dzwonkiem wybiegam z sali i biegnę do wspólnej łazienki, w której spotykam stado tapeciar.
- Brooklyn jak zwykle ubrana nie w tą epokę.- zachichotała blondyna.
- Przynajmniej nie muszę używać mikroskopu by zobaczyć swoje ubranie, które ledwo co zasłania.- odpyskowałam.
- Mogę się tak ubierać bo mojego tatę i mamę na to stać a w twoim przypadku ojciec pracuje w nieruchomościach, których nikt nie kupuje a mamusia nie żyję. W sumie nie dziwię się, sama na jej miejscu bym się zabiła gdybym miała taką rodzinę.- mówiła to wszystko z taką pewnością. Nawet jej powieka nie drgnęła. A pod moją zebrał się ocean. Wbiegłam do największej kabiny zamykając ją za sobą. W środku zobaczyłam palącego chłopaka. Roztrzęsiona spojrzałam na niego a on przyłożył palec do ust pokazując mi bym była cicho. Gdy dziewczyny wyszły podał mi coś co przypominało papierosa. Spojrzałam na to podejrzliwie.
- Pomoże ci.- powiedział a ja wzięłam od niego skręta. Zabolały mnie płuca, kaszląc wypuszczałam dym. Oddałam mu jego własność. Rzuciłam torbę na ziemię i zsunęłam się po drzwiach kabiny. Brunet kucnął przede mną i patrząc mi w oczy delikatnie się uśmiechnął.
- Jestem Justin.- powiedział z lekką chrypką w głosie. Musiał być nowy bo nigdy go tu nie widziałam.
- Brooklyn.- słysząc moje imię uśmiechnął się delikatnie i kiwnął głową. Wstał i biorąc swój plecak z toalety podszedł do drzwi.
- Trzymaj się Brooklyn. I nie daj się tym ździrom.- jego ostatnie słowa. Wtedy nie zdawałam sobie sprawy, że to był dopiero początek.
Pewnie chcesz znać moją opinię dotyczącą tego prologu.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem zaczyna się naprawdę świetnie. Jak dodasz rozdział to poinformuj mnie suczo. :*
genialne! *o*
OdpowiedzUsuńcudowne!
OdpowiedzUsuńNEXT! NEXT! NEXT! ��
OdpowiedzUsuńzakochałam się :o
OdpowiedzUsuńGenialne! Czekam na 1:))
OdpowiedzUsuń